alonuszka - jakucka dziewczyna, 1
zamajaczyły migi znacząc zimny błękit nieba
warkot silników zranił nabrzmiałą śniegiem ciszę
matka z bólu skuliła ramiona... to nie radziecka armia
mamo oni są z polski
lotniku z kraju którego serce bije szybko jak
serce wulkanu by wybuchnąć na niebie różą
biegnę do ciebie przez tajgę
z modrzewi strącam czapy śniegu
mamo modlisz się w milczeniu
o pokój dla starowierów
kładziesz palec na usta - nie hałasuj
rozpacz i złe duchy
zastygły w lodowym śnie
alonuszka - jakucka dziewczyna,
2
zamieszkałeś w naszej chacie na piecu
delikatny jak motyl pod grubą warstwę futer
smarujesz twarz łojem
w miodowych oczach czai się lęk
wygonię złościł się ojciec nie chcemy obcych
wygadywał na komunistów
cicho - błagała matka więc klął
włożył fufajkę i walonki. wziął strzelbę
poszedł w las. wiem. znów dwa tygodnie będzie
spał pod śniegiem. wróci z mięsem na plecach
rozumiem go dobrze
tam daleko za leną też byli żołnierze
przeprowadzali próby z bronią mówili że to nowoczesność
a u nas zabobon się szerzy
ostrzegaliśmy że w tytoniu w herbacie śpią złe duchy
nie chcieliśmy tego. kpili odkażali wódką
odeszli a potem dzieci się rodziły
inne niż na podobieństwo boga
bez rąk bez duszy...
mamo oni są z polski z kraju w którym
gorące lato trwa długo - mówię
i śnię
poczwarki o miodowych oczach
kolorowe motyle krążące przy bożnicy
alonuszka - jakucka dziewczyna,
3
sześćdziesiąt stopni pod kreska
ślina po splunięciu zmienia się w kulkę lodu
jeszcze zanim doleci do ziemi
lotnicy ogniska palą pod migami
by rozgrzać silniki.
brak tu dziewcząt na podryw naśmiewają się
z nas że ruskie baby tłuste sybiraczki. lotnicy wracają
do domu do swoich długonogich polek
wiosną znów będę wróżyć z pąków brzóz
sok młodych drzew lepki słodki jak miód
lotniku...
szepczę cicho i milknę zwyczajem starowierów
zbyt ruska by wrócić do polski
nie dość polska by mnie zauważył
łzy zamarzną nim dotkną
nabrzmiałej śniegiem ziemi
|